Od czasu, gdy setki tysięcy ludzi – głównie kobiet – przyłączyło się do protestów przeciwko niemal całkowitemu zakazowi legalnej aborcji w Polsce, minęły dwa lata. W celu rozproszenia manifestacji policja używała przemocy i zatrzymała tysiące protestujących.
W poniedziałek, protestujący pod Trybunałem Konstytucyjnym w Warszawie planują uczcić drugą rocznicę orzeczenia Trybunału kolejnym wiecem przed siedzibą tej instytucji, która zatwierdziła prawie całkowity zakaz aborcji. Protestujący zapowiadają, że powtórzą swoje żądania wobec rządu, dotyczące dekryminalizacji przerywania ciąży i ogólnego dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji.
Protestujący planują także uczcić pamięć kobiet w ciąży, które zmarły w Polsce od czasu orzeczenia Trybunału, po tym, jak lekarze odmówili im wykonania aborcji. W jednym z takich przypadków, który zakończył się śmiercią pacjentki, postawiono lekarzom zarzuty karne.
Polskie władze powinny uwzględnić żądania protestujących i zaprzestać represjonowania ruchu na rzecz praw reprodukcyjnych. Władze powinny dopilnować, aby policja respektowała prawo do pokojowego protestu i nie używała nieproporcjonalnej siły. Władze powinny także wycofać bezpodstawne zarzuty wobec protestujących oraz zdyscyplinować lub ukarać funkcjonariuszy służb porządkowych, którzy łamią prawa protestujących.
Unia Europejska, nalegając na te reformy, może również odegrać kluczową rolę.
Przemoc policji wobec protestujących
Podczas manifestacji, zorganizowanych wielokrotnie w całym kraju, w okresie od orzeczenia Trybunału 22 października 2020 r. do 2021 r., gdy orzeczenie to weszło w życie, policja rozpędzała demonstrantów pałkami oraz gazem pieprzowym i łzawiącym.
Zdaniem władz, protestujący łamali obowiązujący w związku z pandemią zakaz zgromadzeń - chociaż policja otaczała ich przez wiele godzin kordonami (tzw. „kettling”), co tylko zwiększało ryzyko rozprzestrzeniania się COVID-19.
Aktywiści, protestujący i prawnicy kontrowali, że władze celowały w osoby krytykujące rząd, na czele którego od 2015 roku stoi Prawo i Sprawiedliwość. Od czasu dojścia do władzy rząd ograniczył również edukację seksualną, potępił prawa osób LGBTQ+, atakował działaczy na rzecz praw kobiet i podważał praworządność.
Według krytycznego raportu z 2021 r., sporządzonego przez niezależny polski organ zapobiegający torturom, protestujący przytaczali przypadki „bicia w twarz”, „uderzenia pałką” i „kopania w krocze” przez policję, w niektórych przypadkach po tym, jak zostali przyparci do ziemi.
Policjanci przewozili również zakutych w kajdanki protestujących z Warszawy do posterunków policji oddalonych nawet o 130 km na „bezprecedensową skalę”, mimo że, według jednostki przeciwdziałającej torturom, w co najmniej pięciu policyjnych aresztach w stolicy było dla nich miejsce. W kwietniu 2021 roku Adam Bodnar, ówczesny rzecznik praw człowieka w Polsce, oskarżył władze o przenoszenie zatrzymanych „w celu utrudnienia kontaktu z prawnikami”.
W niezależnym raporcie napisano również, że policjanci wyśmiewali zatrzymanego demonstranta z epilepsją, który miał trudności z oddychaniem. Funkcjonariusze dusili, bili i kopali innego członka protestu i używali wobec niego homofobicznych obelg i gróźb. W kilku przypadkach policjanci mieli odmówić lub opóźnić dostęp do opieki medycznej lub prawnika zatrzymanym demonstrantom, a także zarządzali nieuzasadnione rewizje osobiste.
Marta Puczyńska z Kolektywu Szpila, który zapewnia pomoc prawną protestującym, powiedziała mi, że kilku tysiącom demonstrantów postawiono zarzuty, z których około połowa dotyczyła naruszenia zakazu zgromadzeń, związanego z pandemią. Większość zarzutów związanych z drobnymi wykroczeniami została oddalona. Puczyńska powiedziała jednak, że kilkudziesięciu protestujących wciąż czeka na proces za wykroczenia, za które grozi kara więzienia.
Wśród osób oskarżonych o stwarzanie „zagrożenia epidemiologicznego” – przestępstwa, za które grozi kara ośmiu lat więzienia - jest Marta Lempart, współzałożycielka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Sędzia umorzył sprawę przeciwko Lempart z przyczyn technicznych, ale prokuratorzy przywrócili ją we wrześniu, jak powiedziała mi Lempart. Jest to jedna z 80 spraw toczących się przeciwko Lempart - za jej zaangażowanie w protesty nie tylko proaborcyjne, ale także te prodemokratyczne. Zdaniem Lempart, oskarżenia te są umotywowane politycznie.
Tymczasem, jak twierdzą prawnicy protestujących, większość spraw przeciwko siłom rządowym za znęcanie się nad protestującymi została wstrzymana lub umorzona. W 2021 roku warszawska prokuratura umorzyła na przykład sprawę karną przeciwko członkowi polskiej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który został oskarżony o wjechanie samochodem w demonstrację w październiku 2020 roku, raniąc dwie kobiety.
Podczas sytuacji kryzysowych dotyczących zdrowia publicznego, prawo międzynarodowe zezwala rządom na ograniczenie pewnych praw w celu ochrony społeczeństwa. Jednakże takie ograniczenia, w tym użycie siły, także podczas pokojowych zgromadzeń, muszą zawsze spełniać wymogi legalności, konieczności i proporcjonalności.
Niemal całkowity zakaz aborcji
Antyaborcyjne orzeczenie zostało wydane przez politycznie skompromitowany Trybunał Konstytucyjny, który uznał, że aborcja z powodu „ciężkiej i nieodwracalnej wady płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu” jest niezgodna z konstytucją. Trybunał zaaprobował ograniczenie aborcji po tym, jak władza wykonawcza nie zdołałaprzeforsować go w Sejmie.
Decyzja Trybunału wyeliminowała jedną z niewielu pozostałych w Polsce podstaw prawnych do wykonywania aborcji. Obecnie, mimo że dwie trzecie Polaków popiera dostęp do legalnej aborcji, prawo zabrania tego zabiegu, chyba że ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety albo jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa.
Nawet w takich przypadkach istnieją poważne bariery. Wymóg udowodnienia gwałtu sprawia, że prawie niemożliwejest dokonanie aborcji przez osoby, które doświadczyły gwałtu, w tym osoby, które uciekły przed wojną z sąsiedniej Ukrainy, jak powiedziały mi działaczki na rzecz praw reprodukcyjnych (przemoc seksualna stosowana przez grupy zbrojne w czasie wojny jest zbrodnią wojenną).
Wielu pracowników medycznych odmawia również wykonania aborcji, między innymi ze względu na klauzulę sumienia - w niektórych przypadkach także wtedy, gdy życie kobiety jest zagrożone.
Rola Unii Europejskiej
Polski rząd powinien podjąć realne kroki w celu zreformowania swojego politycznie skompromitowanegosądownictwa, które odegrało kluczową rolę w ograniczaniu praw aborcyjnych. Komisja Europejska, będąca ramieniem wykonawczym Unii Europejskiej, może pomóc, utrzymując swoje stanowisko, że aby otrzymać dziesiątki miliardóweuro dotacji i pożyczek, polski rząd musi zrezygnować ze sprawowania władzy wykonawczej nad sędziami.
W czerwcu, polski rząd zatwierdził pewne reformy sądownictwa, ale niezależni sędziowie i obrońcy praw potępili te zmiany jako powierzchowne.
Unia Europejska powinna również nalegać, by Polska oraz wszystkie państwa członkowskie utrzymały prawo do kompleksowej opieki w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego jako część swoich zobowiązań w zakresie praw podstawowych.
Bez niezależnego sądownictwa, które zabezpieczy przed potencjalnymi nadużyciami policji, prawo do pokojowego protestu w obronie prawa do bezpiecznej aborcji pozostanie w najlepszym razie trudno osiągalne i więcej kobiet w ciąży będzie ponosić tego konsekwencje.